top of page

Korona Europy – Moldoveanu (2544 m n.p.m.) Najwyższy szczyt Rumunii

  • Zdjęcie autora: Dariusz Tereńczuk
    Dariusz Tereńczuk
  • 3 sie 2023
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 14 paź 2023


Moldoveanu - szlak od Stana lui Burnei


Moldoveanu stana lui Burnei

Kolejny długi weekend w tym roku okazał się być doskonałą okazją do zdobycia następnego szczytu do korony Europy. Na celowniku Rumunia i najwyższy szczyt w Górach Fogaraskich. Moldoveanu leży w centralnej części kraju, pomiędzy Niziną Wołoską a Wyżyną Transylwańską. To właśnie tutaj można przejechać Trasą Transfogaraską, która wspina się na ponad 2000 m.n.p.m. Z powodu panujących na trasie warunków jest ona zamknięta zimą, aż do czerwca, gdy stopnieją śniegi. Szczyt można zdobyć z kilku stron, w moim wypadku padło na Stâna lui Burnei. Żeby dostać się na początek szlaku należy przemierzyć około 30 km wyboistą szutrową drogą, na której może czekać wiele niespodzianek w postaci osuwisk skalnych, powalonych drzew, czy śnieżnych zwalisk. Można tu dojechać samochodem osobowych, choć im wyższy prześwit tym lepiej. Na końcu drogi znajduje się darmowy parking, na którym można

moldoveanu oznaczenie szlaku

zostawić samochód. W moim wypadku dojazd do punktu docelowego okazał się niemożliwy z wyżej wymienionych powodów (wszystkich). Około kilometra przed szlakiem porzucamy samochód i marszem ruszamy w kierunku Rumuńskiego Olbrzyma. Wędrówkę zaczynamy w dolinie, otoczonej górskimi szczytami. Od początku, aż po szczyt wędrowcom towarzyszą biało-czerwone trójkąty namalowane na skałach. Żeby wejść na szlak należy pokonać wąski most z drewnianych bali. Zaraz po przeprawie dotrzemy do drewnianej chaty, przed którą znajduje

stena lui burnei kładka

się duże palenisko. Miejsce wydaje się być dobrą bazą wypadową. Na chacie mapa okolicy, wewnątrz kilka okopconych pomieszczeń. Podążając dalej dobrze oznakowanym szlakiem docieramy do kolejnej znacznie szerszej wodnej przeszkody, którą trzeba pokonać. Zmrożona śnieżna pokrywa nad kilkumetrowym rwącym potokiem pozwala przeprawić się na drugą stronę suchą nogą. Od tego momentu rozpoczyna się agresywniejsze podejście. Nabierając wysokości miniemy liczne siklawy, podczas tego podejścia wychodzimy ponad górną granicę lasu. Po półtora godzinnej wędrówce docieramy do kolejnej położonej na wysokości około 2000 m.n.p.m. doliny. Z każdej strony otoczony szczytami, szybko pokonuję ośnieżone wypłaszczenie. Cały teren pokryty śniegiem z meandrującymi strumieniami

moldoveanu siklawa

składającymi się z topniejącego śniegu. W dolinie znajduje się charakterystyczne trójkątne jeziorko (Iezerul triunghiular) , które w czerwcu dalej ukryte było pod śniegiem i lodem. Pośrodku leja chwila przerwy przy pozostałościach schronu i kamiennego kręgu wypełnionego zardzewiałymi puszkami. Śnieg na zboczach uniemożliwia kontynuowanie marszu wzdłuż wytyczonego szlaku, śladów na śniegu brak, dlatego zmierzam nieustannie w górę, w kierunku przełęczy na której znajduje się biało-czerwony schron. Po dojściu do Portița Viștei (2310 m) moim oczom ukazuje się droga prowadząca na Moldoveanu od północnej strony. Północny szlak charakteryzuje się zdecydowanie większym przewyższeniem niż południowy, którym podążam. Z Bramy Vištei (2310 m.n.p.m) kieruję się w stronę pierwszego na trasie szczytu, Viștea Mare (2527 m) Jest to trzecia pod względem wysokości

vistea mare

góra Rumunii. Podczas całej wyprawy na szlaku pustki. Jedyni napotkani na Vistea Mare turyści okazują się być Polakami. Po zdobyciu pierwszego szczytu droga dalej prowadzi częściowo ośnieżoną granią. Na czerwonym szlaku brak jest jakichkolwiek sztucznych ułatwień w postaci np. łańcuchów. Po około dwudziestu minutach na grzbiecie masywu, w dość eksponowanym terenie docieram na szczyt Moldoveanu, dach Rumunii zdobyty. Na szczycie skrzynia z oprawioną w skórę księgą wejść, niestety brak pieczęci, która mogłaby upamiętnić wejście. Ze szczytu rozpościera się wspaniała panorama Karpat. Po chwili euforii i serii pamiątkowych zdjęć czas na powrót. Podczas zejścia po dolinie rozchodził się charakterystyczny gwizd. Gdy udało mi się zlokalizować jego źródło okazało się, że był to dziarsko przemierzający śnieżne pola świstak. W przeciwieństwie do podejścia droga powrotna przebiega bardzo sprawnie, zdecydowaną większość zejścia do dna górnej części doliny pokonuję zjeżdżając na czekanie. Panujące tu warunki były doskonałą okazją do przećwiczenia w kontrolowanych warunkach umiejętności nabytych podczas zimowego szkolenia w Dolinie Pięciu Stawów.


moldoveanu dolina

Podczas wyprawy, nie wiedząc, jakie warunki panują na szczycie przygotowany byłem na zimowy, jak i letni wariant wejścia. Raki i puchowa kurtka nie były potrzebne, natomiast raczki i czekan bardzo pomocne. Cała nieśpieszna wędrówka z licznymi przerwami zajęła niespełna 9 godzin. Po powrocie do samochodu pozostał jednak pewien niedosyt. Przygotowując się do wyprawy trafiałem na wiele relacji opisujących spotkania z niedźwiedziami na szlaku. W końcu mieszka ich tu

moldoveanu

między 6 a 7 tysięcy! Dla porównania w Polsce mamy około 100 osobników więc prawdopodobieństwo spotkania było dość wysokie. Wtedy, podczas ostrożnego powrotu samochodem wzdłuż Valea Rea, jest i on!Zaskoczony spotkaniem, beztrosko przebiegający drogę brunatny podrostek, już nie niedźwiadek, ale jeszcze nie dostojny niedźwiedź. Po tym spotkaniu, w pełni usatysfakcjonowany mogę wracać do domu, jeszcze tylko chwila postoju wymuszona przez owcze stado tarasujące drogę i kierujemy się na szybkie zwiedzanie Bukaresztu.


Moldoveanu w liczbach:

  • Cała podróż z i do Krakowa to ponad 2000 kilometrów, natomiast wędrówka po Rumuńskich górach wynagrodziła każdą minutę spędzoną w samochodzie.

  • Trasa Stâna lui Burnei - Moldoveanu (2544 m) - Trasa Stâna lui Burnei według mapy.cz 8,7 km. (według aplikacji w telefonie 20 km)

  • Przewyższenie: 1106 m.

  • Ilość zdobytych szczytów: 2 Viștea Mare (2527 m) i Moldoveanu (2544 m)


Zdobycie szczyt z wyjątkiem dużej ekspozycji na końcowym etapie nie powinno przysporzyć większych trudności. Uważam, że kto wszedł na Świnicę lub Szpiglasowy Wierch poradzi sobie i z Moldoveanu. W warunkach letnich, nie jest potrzebny żaden dodatkowy sprzęt. Wyruszając ze Stâna lui Burnei na trasie brak schronisk. Z nowym bagażem górskich doświadczeń ruszam dalej. Piękno tutejszych gór pozostanie na długo w mojej pamięci.










댓글


bottom of page